Ostatnio jeden z naszych klientów poprosił nas o małą modyfikację na jednej z linii produkcyjnych. Polegała ona na blokadzie pracy jednego z przenośników, w momencie kiedy przenośnik wcześniej na linii nie pracuje. Modyfikacja bardzo prosta. W szafie przenośnika, od którego mieliśmy blokować pracę, znajdował się sterownik Allen Bradley – według dokumentacji i stanu faktycznego posiadający wolne wyjścia cyfrowe. Od razu w głowie ułożył się plan dołożenia przekaźnika na wyjściu cyfrowym i wyciągnięcia suchego styku do szafki drugiego przenośnika, gdzie był falownik sterowany 2 przewodowo. Przysłowiowa bułka z masłem. Szybka oferta, zamówienie, realizujemy.
Podejście pierwsze: Niedziela rano, w sobotę trafiła się druga zmiana więc lekko człowiek zakręcony, no ale przecież co może pójść nie tak? W sobotę koledzy rzucili mi kabel między skrzynkami, wychechłali dławiki, więc pozostał do zrobienia szybki montaż w obu szafkach i modyfikacja w sterowniku. Przekaźnik okablowany, w szafce z falownikiem przeszycie też zrobione. Pora wpiąć się w sterownik. Kopia zapasowa softu jest, IP sterownika znane. I klops. Sterownika nie da się pingować, RS Linx go nie widzi. Zmieniłem kabel, kompa, jedynie programisty nie zmieniłem… IP ustawione w tej samej podsieci, a mimo to nie działa. Z racji, że tej niedzieli robiłem równolegle inną robotę, to musiałem temat z PLC odpuścić i wrócić tam na rozruch.
Podejście drugie: Poniedziałek rano, nastąpiła zmiana programisty. Kolega był ze mną w zakładzie, więc poprosiłem go o pomoc. Objaw ten sam. Ale co dwie głowy to nie jedna. Znalazł gdzieś w swoich notatkach wolne IP na tej linii i od razu połączył się ze sterownikiem. Okazało się, że maska podsieci na sterowniku była ustawiona na 255.255.255.192, więc był widoczny dla niepełnego zakresu adresów IP. Dla mnie cenna nauka, bo w sumie zawsze maska na końcu miała 0, więc nigdy tego problemu nie napotkałem. Ok, pora na moją prostą modyfikację. Co może pójść nie tak? Sterownik w online, w trybie REM, a żadnej zmiany nie można zrobić. Okazuje się, że licencje nam wyszły… Na szczęście pożyczyliśmy lapka od utrzymania ruchu, szybka modyfikacja, bo linia zaraz rusza. Ok, zrobione. Linia rusza i co? Nie ruszyła. Oczywiście ciężko było wytłumaczyć, że to nie nasza wina (nie była to nasza wina) w momencie, kiedy laptop wpięty jest w jedną szafę a przy drugiej siedzę ja i coś tam grzebię. Zmiany w PLC zablokowane, zworka zamiast styku przekaźnika wsadzona, linia w bólach rusza z pomocą kolegów z UR.
Podejście trzecie: Licencje odnowione, w pamięci już obliczam zakresy IP w zależności od maski podsieci. Trzeba tylko wypiąć zworkę, wywalić z jednej linijki AFI (always false instruction) i wszystko w końcu będzie ok. Co może pójść nie tak? Szafa otwarta, uruchamiam wirtualną maszynę żeby odpalić soft. I co? Nic. Czarny ekran na maszynie wirtualnej. Czyli znów miało być szybko i sprawnie i ponownie coś jest nie tak. Odinstalowałem soft do maszyn wirtualnych, zainstalowałem ponownie i wszystko ruszyło. Za trzecim podejściem. Temat do zrobienia programistycznie w 5 minut zajął sumarycznie pół dnia. Na szczęście zakład jest blisko naszej siedzimy i bywamy tam na tyle często, że nie wiązało się to z większymi kosztami. Wnioski? Mimo prawie 10 lat doświadczenia nawet prosty temat może przysporzyć wielu problemów. Problemów takich, których nikt z nas by się nie spodziewał. Najważniejsze to nie tracić głowy i w razie problemu starać się zrozumieć jego przyczynę, w przyszłości to bardzo wiele ułatwia.